trzęsąca się, podkówka, opuszczona głowa i w końcu RYK. Moja wina, moja wielka wina. Chciałam przykrócić rutynę wieczorna. Zamiast kąpieli, pucowanie, mleczko i do łóżka. Ale Klara nie poszła na skróty. Mimo późnej pory odmówiła pozostania w łóżeczku a moja kąpiel stygła, e, szybko sie opłukam i bedziemy kontynuować usypianie, pomyślałam głupio. Mała stanaęła przy wannie, zażądała szczotki do zębów, zabełtała wodę reką a gdy zobaczyła mnie w wodzie i w dodatku nie zaprosiłam jej do wanny nie zniosła takiego obrotu spraw, zawyła na całą dzielnice, ojciec interweniował, utulił, ululał, wyciszył a ja zostalam w tej wannie jak topielec.
Zmyliło mnie popołudniowe umęczenie malucha, nagła chęć zabawy i niedocenienie powagi przyzwyczajeń i inteligencji dziecięcia.