Wyjść czy nie wyjść. Oto jest pytanie tego tygodnia.
Śnieży na mokro. W mojej puchatej czapce po kilku chwilach wyglądam jak zmokła kura ale nie wyrózniam się w tłumie.
Temperatura na mini minusie (dobrze, dobrze).
Sanki bezużyteczne, pod cienką warstwą napadanego śniegu, breja, błoto i asfalt.
Jabłka i ślizgacze nie dla nas bo Klara za mała na ten sprzęt a we dwie się nie zmieścimy.
Bałwan nieulepialny jw. Na wierzchu mąka, pod spodem woda.
Górka do zjeżdżania za rogiem a dla nas 1h spaceru. Maluch ledwo człapie po śniegu, przewraca się co rusz twarzą w śnieg i strasznie ją to kręci. Tak samo jak orły na śniegu (mama porusza małymi kończynami) i rzucanie snieżkami do śnieżnych tarcz.
Wózkiem trudno się przedrzeć chyba że na płozach.
Przy domu wieje halny, zawsze, trzymamy się za ręce żeby którejś nie porwał.
Mała chrycha, ojcec strajkuje i nie wychodzi.
Taka nasza zimowa karma.
No comments:
Post a Comment