15 maj - mała oszustka - nie chce spać w łóżeczku, wrzeszczy, opiera się kończynami w końcu kompromis, godzi się na łóżko dorosłe. Po trzech minutach już wychodzi z pokoju, stoi na korytarzu, mówię krótko, spać a Klara skręca do toalety twierdząc że pu pu. Akurat, siedzi na różowym tronie i myśli.
17 maj - dziecko-przytulaszczka, zaabsorbowana bajką bezwiednie przechyla policzek do mojego żeby się połasić, mmm...
19 maj - party urodzinowe, subtelne skakanie na bouncy castle, mniam mniam kura, tata z piwem - wszystko na zdjęciach. Tu jeszcze wystraszone i onieśmielone a już za chwilę za momencik feniks.
21 maj - chwytamy bubleś, słownik poszerzony o nowe słowo.
21 maj - rozbieram Klarę podstępem, kąpiel błyskawiczna głównie we łzach.
22 maj- nienawidzi łazienki, histerycznie płacze i ucieka z krzykiem na ustach.
Poddaję się, wieczorna toaleta w misce w pokoju. Młodzieży się bardzo podoba.
2 czerwiec - Zauważyła dzieci. Dziewczynka w sklepowym wózku wyciąga ręce a Klara przechodząc przytula się do niej, wszystkich zaskoczyło. Zainteresowania i bye bye nie było końca.
Kolejne miejsce - Klara przechodzi obok chłopca w wózku a ten ją łapą buch, już miałam oddać szczeniakowi bo co mi będzie córkę zaczepiał agresywnie a Klarka się zatrzymała i dała mu bransoletki. Matka go zbeształa wystarczjąco a on najpierw podziękował a potem oddał bransoletki. Odpuściłam.
Friday, 7 June 2013
Misia potłuczona
18 Maj - Jeszcze w głowie obrazki ze szpitala i znów jedziemy na sygnale w mojej mózgownicy.
Karnisz, wszystko przez niego. Plastikowy, krótkawy karnisz, którego Klara nie chciała puścić. Na sposoby wszelakie próbowałam się go pozbyć ale bez skutku. Wdrapała się na pięćdziesiąte łóżko, wciąż ściskając karnisz, poleżała i już się zsuwa ale kapa ślizga i łup, poleciała na głowę a w rączce karnisz, to jak się miała asekurować.
Pozbierałam małe Nieszczęście z podłogi, siadłyśmy na łóżku, patrzę a na czole GUZ, prawie zemdlałam. Nic a nic metalowego w okolicy do przyłożenia guza. Szukam apteczki z lodowym kompresem, przybiegła Apteczka, pobladła, zasugerowała jazdę do szpitala, wypisała jakiś formularz zwalniajacy z odpowiedzialności i po trzykrotnym zapytaniu o ice pack, w końcu go dostałam. Wiadomo że było za późno.
Jedziemy - kierunek szpital. Tym razem utknęłyśmy w poczekalni, 2 godziny. W końcu lekarz, obadał, obmierzył, pięć razy zapytał czy nie zemdlała, wymiotowała, dał listę objawów nieporządanych, nakazał obserwować i pomachał pa pa. Cztery centymetrowy guz, to nie guz :)
Klara wymęczona, głowa spuchnięta, innych zachowań nie notujemy, dzięki Ci Boże że tylko guz.
Karnisz, wszystko przez niego. Plastikowy, krótkawy karnisz, którego Klara nie chciała puścić. Na sposoby wszelakie próbowałam się go pozbyć ale bez skutku. Wdrapała się na pięćdziesiąte łóżko, wciąż ściskając karnisz, poleżała i już się zsuwa ale kapa ślizga i łup, poleciała na głowę a w rączce karnisz, to jak się miała asekurować.
Pozbierałam małe Nieszczęście z podłogi, siadłyśmy na łóżku, patrzę a na czole GUZ, prawie zemdlałam. Nic a nic metalowego w okolicy do przyłożenia guza. Szukam apteczki z lodowym kompresem, przybiegła Apteczka, pobladła, zasugerowała jazdę do szpitala, wypisała jakiś formularz zwalniajacy z odpowiedzialności i po trzykrotnym zapytaniu o ice pack, w końcu go dostałam. Wiadomo że było za późno.
Jedziemy - kierunek szpital. Tym razem utknęłyśmy w poczekalni, 2 godziny. W końcu lekarz, obadał, obmierzył, pięć razy zapytał czy nie zemdlała, wymiotowała, dał listę objawów nieporządanych, nakazał obserwować i pomachał pa pa. Cztery centymetrowy guz, to nie guz :)
Klara wymęczona, głowa spuchnięta, innych zachowań nie notujemy, dzięki Ci Boże że tylko guz.
Thursday, 6 June 2013
popołudniowa sobota w poczekiwaniu
Chora nie chora? Pytanie na weekend do chwili spostrzeżenia spuchniętej prawej strony szyi. Trzeba się było zdać na opinie lekarską. Najbliższa Opinia w szpitalu na pogotowiu. Jedziemy.
Poczekalnia pusta (?) a na recepcji informacja A3 - czas oczekiwania 2 godziny. Wywołują nas po 2 minutach na wywiad z pielęgniarką po czym idziemy do gabinetu - mini pokoiku jak wszystkie pomieszczenia w tym wielkim szpitalu. Czekamy.
Lekarz zapukał, podał rękę, przedstawił się zapytał jak się mamy i wpierw wypytał o historię chorób i samopoczucia dziecka, następnie zbadał i się załamał. Kazał czekać. Czekamy.
Przyszła Pani doktor, co ma być bardziej doświadczona, zbadała Klarę i nic nie powiedziała. Lekarze wyszli. Czekamy.
Skierowali nas na prześwietlenie i badanie krwi. Prześwietlenie idzie jak z płatka, Klara pięknie współpracuje. Pobranie krwi z montowaniem wenflonu i przy użyciu przemocy żeby dziecko nie wiergało, okropność. Czekamy, teraz wiemy że na wyniki.
Przemieszczamy się co nie co, dla rozrywki. Po drodze Klara bierze prysznic w łazience, z ciekawości.
Po kolejnej godzinie , lekarz znajduje nas w innej części szpitala, przystanek przy rybach z informacją o strasznej infekcji, chyba straciłam mowę a możliwe że i słuch bo komunikacja legła w gruzach.
Badanie krwi rozjaśniło sytuację, infekcja gardła, węzłów chłonnych i antybiotyk na siedem dni.
Jedźcie do apteki albo Wam przyniesie pielęgniarka. No to przyniosła. Rozmontowała wenflon ze sztywno trzymanej rączki. Pomachaliśmy pa pa 100 razy i szybko do domu.
Gdyby ktoś zapytał mnie o imię to nie dałabym rady odpowiedzieć.
Poczekalnia pusta (?) a na recepcji informacja A3 - czas oczekiwania 2 godziny. Wywołują nas po 2 minutach na wywiad z pielęgniarką po czym idziemy do gabinetu - mini pokoiku jak wszystkie pomieszczenia w tym wielkim szpitalu. Czekamy.
Lekarz zapukał, podał rękę, przedstawił się zapytał jak się mamy i wpierw wypytał o historię chorób i samopoczucia dziecka, następnie zbadał i się załamał. Kazał czekać. Czekamy.
Przyszła Pani doktor, co ma być bardziej doświadczona, zbadała Klarę i nic nie powiedziała. Lekarze wyszli. Czekamy.
Skierowali nas na prześwietlenie i badanie krwi. Prześwietlenie idzie jak z płatka, Klara pięknie współpracuje. Pobranie krwi z montowaniem wenflonu i przy użyciu przemocy żeby dziecko nie wiergało, okropność. Czekamy, teraz wiemy że na wyniki.
Przemieszczamy się co nie co, dla rozrywki. Po drodze Klara bierze prysznic w łazience, z ciekawości.
Po kolejnej godzinie , lekarz znajduje nas w innej części szpitala, przystanek przy rybach z informacją o strasznej infekcji, chyba straciłam mowę a możliwe że i słuch bo komunikacja legła w gruzach.
Badanie krwi rozjaśniło sytuację, infekcja gardła, węzłów chłonnych i antybiotyk na siedem dni.
Jedźcie do apteki albo Wam przyniesie pielęgniarka. No to przyniosła. Rozmontowała wenflon ze sztywno trzymanej rączki. Pomachaliśmy pa pa 100 razy i szybko do domu.
Gdyby ktoś zapytał mnie o imię to nie dałabym rady odpowiedzieć.
Wednesday, 5 June 2013
Subscribe to:
Comments (Atom)